Wydaje się, że w Kościele zawsze panuje pewien lęk przed mówieniem o pieniądzach, tak jakby były one częścią sekretnych spraw, o których lepiej nie rozmawiać. Moment zbierania na tacę jest często znamienny: widzimy ludzi robiących wszystko, aby ukryć starannie zwinięty banknot, który zamierzają wrzucić do koszyka! Zauważmy natomiast, co robi Jezus: On „siedzi naprzeciw skarbony”, to znaczy naprzeciw miejsca, gdzie ludzie wrzucają swoje datki; i co robi? OBSERWUJE ludzi! Nie tylko patrzy, ale przypatruje się, zwracając uwagę na to, ile każda osoba daje. Widzi wielu bogatych wrzucających wiele monet, co nie jest niczym nadzwyczajnym dla Jezusa. W pewnym momencie jednak pojawia się uboga wdowa: podwójnie trudna sytuacja! Jezus obserwuje ją i jej datek, a następnie przywołuje swoich uczniów i pokazuje im, że ta starsza kobieta dała więcej niż ktokolwiek inny. Dlaczego? Ponieważ w przeciwieństwie do innych, którzy dawali z tego, co im zbywało, ona dała wszystko, co miała na swoje utrzymanie.

Jest oczywiste, że Jezus nie ma problemów z mówieniem o pieniądzach i że nie patrzy na to, ile dajemy, ale ile pozostaje w naszych kieszeniach! Dla Niego nie ma tajemnic. On wie, że wiara człowieka jest bezpośrednio związana z jego relacją do pieniędzy, do dóbr materialnych. Istnieje ścisły związek między modlitwą a jałmużną. W tym przypadku jałmużna jest nawet podniesiona do najwyższego stopnia modlitwy. Jezus dostrzega milczącą modlitwę o charakterze egzystencjalnym, która wypływa z gestu radykalnej wiary tej wdowy: „Ojcze, oto jestem, nie mam nic więcej w kieszeni… ale mam wielką ufność, że należę do Ciebie i jestem pewna, że mnie nie opuścisz i zatroszczysz się o moje potrzeby, tak jak troszczysz się o kwiaty na polu i o ptaki na niebie”. To jest dawanie, które staje się modlitwą: nie ma nic wspólnego z tym, co nam zbywa!

o. Giuseppe